Tajemnice ATARI - ST FORUM

MOUSE TRAP


    Daleko, daleko, za górami, za lasami mieszka sobie myszka (myszek?) o imieniu Marvin. Jego beztroski żywot zostaje nagle brutalnie zakłócony: narzeczona Meryl oznajmia mu, że właśnie poznała kogoś dużo bardziej interesującego i odchodzi z tym kimś w siną dal. Zrozpaczony Marvin podejmuje męską decyzję - udowodni niewiernej damie swego serca, że nie jest taki znowu ostatni! Wyrusz wiec w szeroki świat, ma bowiem nadzieję, że gdzieś tam czeka na niego bogactwo i sława, czyli wszystko to, co jest potrzebne by zdobyć serce ukochanej.

    Tak rozpoczyna się wielka podroż małej myszki po rozległej i pełnej niebezpieczeństw krainie. Niestety, oprócz cennych przedmiotów porozrzucanych w różnych dziwnych miejscach, Marvin napotyka także wiele pułapek, które odznaczają się morderczą skutecznością. Ponadto żyje tam spora ilość zabawnych stworzonek będących zdeklarowanymi przeciwnikami mysiego rodu, należy więc unikać jakichkolwiek bezpośrednich kontaktów z tymi osobnikami. Autor gry uczynił świat Marvina miejscem wyjątkowo mało sympatycznym, nawet najbardziej niewinnie wyglądający kwiatuszek jest w stanie uśmiercić biedną myszkę, zamieniając ją w żałosnego kościotrupka. Jedyną bronią zwierzaczka jest właściwa myszom zwinność i zręczność, dzięki którym ma on szansę wyjścia cało nawet z pozornie niemożliwej do przejścia komnaty. Gracz powinien jednak pamiętać, że nawet najbardziej wysportowane stworzonko poniesie niechybną śmierć, jeśli zeskoczy ze zbyt dużej wysokości. Warto również wiedzieć, iż zabójcze działanie pułapek ujawnia się przy najmniejszym nawet dotknięciu, trzeba więc w niektórych miejscach ostrożnie prowadzić myszkę, uważając, by nie trąciła ona przeszkody choćby końcem ogonka.

    Grafika gry nie jest specjalnie atrakcyjna, poszczególne komnaty zostały wykonane dość schematycznie, powtarzają się również występujące w nich elementy. Ładnie przedstawiona jest postać myszki, szkoda, że nie da się nic miłego powiedzieć na temat animacji - pozostawia wiele do życzenia. "Mouse Trap" jest grą nie najnowszą, jednak zdarzyło mi się widzieć kilka innych gier na Atari ST powstałych w tym samym czasie, które reprezentowały znacznie wyższy poziom. Ta gierka jest co prawda dosyć wciągające, zwłaszcza jeśli oswoimy się trochę z jej "logiką wewnętrzną" i rozszyfrujemy reguły, według jakich należy prowadzić Marvina przez kolejne komnaty, jednak niestety szybko się nudzi. Muzyka jest nie najciekawsza, efekty specjalne ubogie i mało urozmaicone. To gra dla hobbystów i kolekcjonerów - jeśli ktoś bardzo lubi "komnatówki", zbieranie różnych dziwnych przedmiotów (od kości po orzechy) oraz nie boi się trupich czaszek z malowniczo tkwiącą siekierą (brr!), to może znajdzie trochę rozrywki pomagając nieszczęśliwemu Marvinowi w odzyskaniu wiarołomnej narzeczonej.

Basia


TESERAE

    Pod tą szczerze mówiąc trochę dziwną i niewiele mówiącą nazwą kryje się niezła gra zręcznościowa, która oparta jest co prawda na znanym i dość wyeksploatowanym pomyśle, jednak oprawa, jaką nadali jej autorzy wyróżnia ją in plus spośród wielu podobnych "dziełek". Gra została stworzona przez grupę o dźwięcznej nazwie The Albanian Sausage Corporation, napisano do niej niezwykle wymyślny scenariusz, mówiący o zagrażającej Ziemi inwazji z kosmosu. Przybysze usiłują dokonać dzieła zniszczenia zrzucając na naszą planetę radioaktywne bloki bliżej nieokreślonej substancji. Zadaniem gracza jest takie ich ustawianie, by utworzyły one jedną linię - wtedy znikają w całkowicie niegroźny sposób (dokonywanie tych manewrów jest możliwe dzięki niewidzialnej broni: miotaczowi promieni przyciągających). Jeżeli jednak graczowi się nie powiedzie i bloki ustawia się jeden na drugim nie tworząc linii lecz uniemożliwiając dalsze ich przesuwanie - nastąpi wielka eksplozja, w wyniku której wszystko co żywe na Ziemi ulegnie nieuchronnej zagładzie. Czy rzeczywiście nieuchronnej? Na szczęście Opatrzność czuwa i czas zostaje zatrzymany, dzięki czemu niefortunny obrońca naszej planety może nacisnąć spację i spróbować jeszcze raz.

    "Teserae" test odmianą tetrisa, mamy tu jednak do czynienia z czymś naprawdę oryginalnym. Samo ustawianie opadających do niewielkiej studzienki bloków nie wydaje się niczym trudnym, a jednak autor gry obiecuje, że osobie, która prześle mu zapis na taśmie video świadczący, iż ukończyła wszystkie sześć poziomów, funduje wakacie na Florydzie. To oczywiście żart, jednak ma on swoje uzasadnienie. Gracz zmaga się tu nie tylko z ustawianiem klocków. Tło gry stanowi poruszające się, bajecznie kolorowe rysuneczki zmieniające się co kilka sekund, przyciągają (i męczą) wzrok, a także bardzo skutecznie rozpraszają uwagę. Całość wygląda jednak tak ładnie, że możemy darować autorowi tę drobną złośliwość (kto by nie chciał pojechać na Florydę?!). Iście szatańskim pomysłem jest płynący w dole ekranu wielki napis, co prawda głosi on (między innymi), iż przeznaczono go dla osób lubiących patrzeć graczowi przez ramię, jednak nie można od czasu do czasu na niego nie zerknąć, a wtedy jest się zgubionym - wraz z całą planetą. Na szczęście Opatrzność czuwa...

    Przez cały czas gry przewija się kilka motywów muzycznych, są one miłe dla ucha, nie męczą, co jest sporą zaletą, gdyż nie da się ich wyłączyć. Szczególnie podobał mi się motyw pseudo-orientalny, nasuwający skojarzenia z człapiąca przez pustynię karawaną wielbłądów.


Basia

Zdjęcia: Robert Miłek



Powrót na start | Powrót do spisu treści | Powrót na stronę główną

Pixel 2002